Arch

kultura

Forum Arch Strona Główna -> O LITERATURZE i SZTUCE -> Mirosław Witkowski: MUNDUR JAKO FETYSZ
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
Mirosław Witkowski: MUNDUR JAKO FETYSZ
PostWysłany: Sob 8:49, 07 Mar 2009
m.s.witkowski
Gość Specjalny

 
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Zachodniopomorskie





MUNDUR JAKO FETYSZ




Kiedy przed kilkoma laty brytyjski książę Harry pokazał się w mundurze hitlerowskiego żołnierza Africa Korps, tamtejsza prasa pisała bez żenady, że to bynajmniej nie odzwierciedla poglądów młodego księcia, albowiem książę nie posiada żadnych poglądów. Ten skądinąd sympatyczny, libertyński wesołek uległ nieodpartemu urokowi munduru, nie rozumiejąc zapewne jego cech, ale musiał pomieścić w głowie jego moc. U podstaw wielowątkowego postrzegania munduru jest wyraźnie zawarta w nim duża energia informacji. Niektórzy wręcz powiadają, że jest to Dusza. Słabość do mundurów bywa przeto istotnym znakiem archetypicznego wpływu na osobowość oznak, które mundur reprezentuje. O tym chcę tu pisać.

W psychologii głębi symbol odgrywa rolę aktywnego pośrednika między nieświadomymi siłami ludzkiej duszy a świadomością. Symbole działają jako narzędzia w poznaniu własnego wnętrza i otaczającego świata. Na przykład u Junga postać osobowości, jaką ukazujemy otoczeniu, to maska – persona, twarz dla świata. Idąc tym śladem, wolno uznać, że owa maska jest czasami rodzajem charakteryzacji, skrywającej intencjonalną myśl. Przedmiot (w tym przypadku mundur) staje się symbolem, z którym można się utożsamiać. Człowiek żyje tu w relacji podmiot – przedmiot, ale zależności te są płynne, wymienne i stwarzają mylne złudzenie życia we wszechobecności.

Mundur jest amorficzny, bezpostaciowy, jak gdyby bezkształtny, a więc odbiera nam imię i nazwisko. W mundurze jesteśmy anonimowi, jak podczas konwersacji na forach erotycznych w Internecie (co, podnieca?). Mundur jest także zapożyczony z symboliki zakodowanej treści. W jakimś sensie wydaje się nierzeczywisty, bo funkcjonuje tylko w świadomości, podobnie jak u prawosławnych ikona. Zbliża niejako do świata nadprzyrodzonego.

Ludzie potrzebują iluzji, pewnego rodzaju przedstawienia. W mundurze mamy moc odmieniania swojego życia, choć wiadomo, że to nieprawda – ale prawda, jak wolno się domyślać, nie ma tu nic do rzeczy. Okazuje się bowiem, że niezbywalnym elementem wiedzy o rzeczywistości jest fikcja. Mundur staje się idolem, a idole to „rzeźby bogów”. Tak oto przebrani w mundur stajemy się kimś innym. Mundur daje moc, władzę, energię i wigor. Nie ważne, że tylko pozornie, nominalnie, bo w istocie otwiera pole naszej nieustającej tęsknocie za uległością wobec kogoś silniejszego, za podporządkowaniem i wyznaczonym miejscem w szyku, za dyscypliną, i wreszcie za zdefiniowanym we wspólnocie prawem. Pokora wobec nakazów, norm moralnych i różnego typu imperatywów, nie zawsze rozumianych, daje poczucie bezpieczeństwa.

Substancją fetyszu są przedmioty, zjawiska i zachowania. Człowiek traktujący przedmioty jak fetysze staje się jak mag, który z pomocą wyobrażeń przyciąga ku sobie określone siły, absorbuje je i przekazuje. Fetysze mogą zaktywizować zarówno najwyższe jak i najniższe wartości oraz mogą wywierać na nie przemożny wpływ. „Musisz mieć na sobie jakiś znak, który wiąże cię z czymś, co istnieje poza tobą” – powiedziała piękna Hypatia do Baudolino w popularnej powieści Umberto Eco [Eco, Baudolino 2001, s. 433]

W którymś zatem momencie mundur należało przeobrazić w nosiciela idei i wartości. Mundur może być postrzegany jako symbol walki, ponieważ jest znakiem dyscypliny wojskowej, ważnym atrybutem zharmonizowanej grupy, w której jest karność. I w tym przypadku okazuje się czymś zgoła nierealnym, albowiem postrzegany jest jako znak mocy, symbol oręża, nieomal przedmiot totemiczny, fetysz sensu stricte. Mundur – podobnie jak mit – opisuje stosunki między ludźmi i ich status. Mundur to język, którym można informować o swojej gotowości wtajemniczenia w rzeczywistość, do inicjacji, która de facto nie istnieje. Problem w tym, że ludzie skrajnie antycypują. Mundur – jak każdy fetysz – to tylko stereotyp zawierający jak gdyby moc magiczną. Tym samym otwiera inne pola aktywności, równie uproszczone.


Zasady maskarady

Ubranie daje człowiekowi miejsce w społeczeństwie. Mundur jest sposobem zaznaczenia odrębności od świata i identyfikacji z pewną obraną przez siebie grupą, z którą odczuwa się więź. Istnieje pewien dominujący pogląd w socjologii według którego, jednostka nie może istnieć poza wspólnotą. W tych okolicznościach mundur w sposób najsilniejszy staje się synonimem bycia w grupie.

Zespalanie zbiorowości to ceremonie i obrzędy. Kulturę tradycji grupowej tworzy zespół wspólnych wierzeń. Mundur zatem to synonim kolektywu, gdzie więzi są zarówno silne i ważne. Mundur stanowi przejaw hierarchizacji, konstruuje schemat, graf, tym samym zwalnia nas od myślenia. W ten sposób, już na samym końcu, mundur stwarza dogmat. Mimo że jest metaforą porządku, w praktyce umowność ta jest nielogiczna i bywa opresyjna przede wszystkim w aspekcie języka. Przesiąknięte jej dialektem są stronnictwa stosujące radykalną propagand (skrajna lewica, skrajna prawica, alterglobaliści, Młodzież Wszechpolska, Radio Maryja itp.). W rezultacie może być więc wcielony ten symbol jako szata liturgiczna, ofiarowanie się na ołtarzu, oręż, być może jako maska, za którą ma skrywać się sam Pan Bóg.

Mundur ma w sobie moc, podobnie jak święte symbole geometryczne, struktury oddziałujące na podświadomość niczym w sekcie pitagorejskiej. Może być postrzegany jako symbol niezłomnej i ofiarnej wyprawy – na przykład – Argonautów po Złote Runo. Oto bierzemy udział w niespotykanym przedsięwzięciu i należymy do jakiegoś wyjątkowego zespołu (stąd młodzież może czerpać zapał do zakładania zespołów rockowych? Wyobraźcie sobie, stoicie na scenie, a dziewczyny patrzą, jak w obrazek – wielu młodych o tym marzy!). Mundur można postrzegać jako zbroję św. Jerzego – obronę wartości, albo jako członkostwo w wyprawie po świętego Graala, czymkolwiek on się wydaje. Mundurem okazuje się także „szata świetlista” u gnostyków, czyli Pymander, tzw. promieniowanie jądra mikrokosmosu i wydobywanie człowieka z wnętrza „grobu natury”, gdy – powołując się na pragnozę egipską – Ozyrys otwiera człowiekowi drogę endury.

Mundur strażacki to z kolei ofiarowanie się, niesienie pomocy, której tak naprawdę sami oczekujemy (oto pali się nasza dusza, serce, gonady!). Mundur policyjny to symbol jakby ansamblu – wąskiej nomenklatury społecznej, do którego zwykł dążyć ten, kto chorobliwie dostrzega swoje odosobnienie i marginalizację (nasuwają się tu na myśl pojęcia Simone Weil o statusie ludzi pojedynczych). Co ważne, doświadczanie samotności bywa przecież bodźcem skłaniającym do uniformizacji psychologicznej i społecznej. Wieloznaczność munduru jest więc zachwycająca, nie wspominając już o mundurze jako cepelii – zwyczajowej, ludycznej poetyce umundurowania albo o harmonijnej dziatwie szkolnej w ślicznych giertychowych mundurkach.

Ale zasada maskarady bywa niekiedy pogwałcona. Jednym z najbardziej niebezpiecznych mundurów jest mundur wirtualny. Wojsko bez munduru to terroryści, różnego rodzaju szaleńcy i aktywiści. Zrealizowanie tego wirtualnego munduru odbywa się poprzez czyn – w ten sposób mundur staje się szczególnym fetyszem, ponieważ jego funkcja daje jakby szczególną moc, skrywającą się za jego skonstatowaną symboliką. Przemoc, terror, gwałtowna kontestacja bywają realizowaniem koncepcji wirtualnego munduru. W islamie mundur „myślny” i posłuszeństwo wierze obiecują raj po śmierci w postaci czterdziestu nagich hurys (niejeden zakompleksiony chrześcijanin płci męskiej również łatwo mógłby ulec takiej pokusie). Religie integrystyczne i społeczności totalitarne charakteryzują się obecnością munduru w życiu codziennym, wirtualnie lub realnie. Mundur jest jakby obowiązkiem każdego członka takiej społeczności – w ten sposób staje się zarazem pewnym zamysłem estetycznym.

Hitler swoje wojsko kazał ubrać we wspaniale zaprojektowane mundury, wywołując tym samym wielkie wrażenie wśród młodych Niemców – uważa brytyjski historyk Paul Johnson, publicysta The Spectator. Mundury te miały artystyczny sznyt, o wiele bardziej atrakcyjny, niż stare wzory armii pruskiej. Pewnie dlatego hitlerowski mundur do dziś pobudza wyobraźnię niektórych ludzi. Na przykład książę Harry, albo rockowy zespół z byłej Jugosławii – Laibach, występujący częstokroć w niemieckich mundurach Nova II wojny światowej. Ivan Novak z Laibach tak to tłumaczy: „Lubimy mundury. Mundur to forma uniwersalna (uni-form). Kiedy zakładasz mundur, jesteś ubrany w sposób uniwersalny. Współczesnym uniformem są na przykład dżinsy. A my lubimy formy historyczne. Chcemy wiedzieć, co czuli żołnierze niemieccy mając je na sobie”. [Laibach, Teraz Rock, nr 1/2005]

Środowiska subkulturowe obejmują wiele elementów estetycznych, odnoszących się do mundurowych zbiorowości społecznych. Szczególne cechy unifikacji w tym środowisku tyczą jednak nie tylko zachowań, ale przede wszystkim głoszonych wartości. Francuski filozof Bernard-Henri Lévy uznaje na przykład, że środowiskami skrajnymi kieruje zła namiętność, której na imię antyamerykanizm – globalna poryw łączący najgorszych politycznych oszołomów, ze skrajnej lewicy i skrajnej prawicy.


Symboliczne społeczeństwo

W myśl poglądów Wittgensteina granice języka to granice świata. Ale co będzie, gdy zabraknie języka? (pomijając postulat Wittgensteina, że „o czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć”). Otóż prowadzi to wtedy do poszukiwania symbolu. Kiedy więc nie można opisać jakiegoś segmentu rzeczywistości (czasem wydaje się ona niekomunikatywna), gdy brak języka do wyraźnego artykułowania (aparat semantyczny bywa niedoskonały), wówczas rodzi się symbol, jako przedłużenie języka. To coś na kształt pryzmatu, który skupia nieopisane znaczenia.

Symbole zawsze miały w sobie coś tajemniczego. Właśnie owa dwuznaczność, niedookreśloność, czyni z symbolu wartość, usposabiając go tym samym we wszelkie walory fetyszu – to znaczy, że ukryte są tam „dzieje boskie” (a tak naprawdę – nasze). Symbole bywają częstokroć przedmiotami pozwalającymi dać wyraz nowym ideom i poglądom. Są też znaki stymulujące instynkt posiadania i satysfakcji. Poprzez symbol można zredukować złożoność życia społecznego do łatwo uchwytnych elementów. Dzięki symbolom można świadomie doświadczyć pewnych ograniczeń, a nawet je przekroczyć.

Zdaje się, że nasz obszar świata zawsze zależy od metafor, które doń wprowadzamy. Na przykład, według Karla Poppera, kultura symboliczna ma charakter zintegrowany, a jej elementami są zarówno działania, jak i przedmioty. W takim razie najbardziej efektywne działanie człowieka okazuje się być w obudowie metafor i fetyszy – twarzy bogów. Znak jest inferencyjny – to znaczy można z jego pomocą wywnioskować swoje miejsce w hierarchii. Człowiek niczego bardziej się nie lęka niż tego – powiedziałby Kant – że w wewnętrznej ocenie samego siebie, okaże się we własnych oczach nikczemnym i godnym zlekceważenia.

Simone Weil powiada w Pismach londyńskich, że człowiek najbardziej nie może znieść faktu, że wszystko ma taką samą wartość. Brak hierarchii doprowadza niektórych do szaleństwa. Uważa się, że człowiek musi odczytać swoje miejsce na ziemi albo nieustannie poszukiwać tego miejsca. „Żyjąc w materialnej stabilności, gdy wszystkiego jest w bród, człowiek stara się przechytrzyć nudę bawiąc się. Nie tak jak dzieci, które w swoje zabawy wierzą. Lecz jak dorośli, w klatce.” [Weil, Pisma londyńskie, 1994, s. 87].

Ludzie na ogół lubią być prowadzeni przez różne zasady, przepisy i teorie. Fetysz najwyraźniej dookreśla ukryte potrzeby. Cudzy autorytet bywa dla nas podporą; wolimy to, niż samodzielne poszukiwanie, ponieważ nie zrozumieliśmy jeszcze, że inni też są omylni. Okazywanie zależności jest skrytym pragnieniem o podłożu masochistycznym. Mundur jest doskonałym tego znakiem.

Człowiek tęskniący do zniewolenia funkcjonuje jak automat, bo kiedy rzeczywistość jest opresyjna, jego położenie zależy od woli innych. Wydaje się, że wystarczy być uległym lizusem i oportunistą, by coś osiągnąć. Mundur jest wobec tego synonimem łatwego życia, bo opartego na posłuszeństwie. Z pozoru funkcjonuje jakby w dwóch obszarach – podległym lub dominującym. Najczęściej te role odczytywane są zamiennie, to znaczy uległość odczytywana jest jako dominacja in spe. Kapral w wojsku tyrany jest przez sierżanta, ale wie, że będzie bogiem dla szeregowców na „unitarce”. Nieomal seksualna satysfakcja z narzuconej dyscypliny, sobie przez innych i innym przez siebie, nadaje sens rzeczom, choć nie wyjaśnia niczego. Paradoksem jest więc fakt, że wojskowe uniformy, bardziej mundur aniżeli inne utensylia wojskowe, kochają nosić subkultury deklarujące pacyfizm (ech, po tym, co tu napisałem, chyba swoje spodnie moro schowam na dno szafy).


Dominacja czy uległość?

Podobno rzeczy widzimy zawsze poprzez środowisko, inaczej nie mogą być one postrzegane w „czystości”. Taka krystaliczna czytelność jest dominującą cechą ekscytacji mundurem (dla tej klasy ludzi, o których tu mowa, czystość byłaby czytelna poprzez wojnę, nie pokój). Emmanuel Lévinas pisze już we wstępie do Całość i nieskończoność, że wojna – twarda rzeczywistość, twarda lekcja rzeczy – wydarza się jako czyste doświadczenie czystego buntu. Stan wojny zawiesza moralność – podejmując myśl Lévinasa – bo moralność czyni doświadczenia oddzielone od reszty świata, jest ono zamknięte w swoim kontekście i pojawia się nie wprost. To dlatego piewcy moralności i chrześcijańskiej etyki (np. Giertych, Łopuszańsaki) mają tak naprawdę twarze pełne nienawiści i agresji, sprawiają wrażenie osób pogrążonych w walce, a przemożnym elementem ich działania jest napastliwość.

Doświadczenie siły jest doświadczeniem rzeczywistości – uznaje Lévinas. Pokój, który wyrósł z wojny, opiera się na wojnie. Wolność staje się jakby ubocznym produktem życia. Okazuje się więc, że metafory, które zawierają w sobie symbol munduru, są bardzo żywe i określają kondycję ludzką. Idąc tropem Lévinasa trzeba powiedzieć, że metafora odsyła do tego, co nieobecne, do innego porządku aniżeli ten, który jest nam dany w potocznym oglądzie. Jak długo zatem człowiek podlegać będzie niskim instynktom – zawiść, bezwzględność, gwałt, mord – tak długo mundur będzie stanowić zacny fetysz, czy to w formie realnej czy wirtualnej, funkcjonujący jako pewien koncept w umyśle.

Agresja i brawura bywają podniecające. Ukryte za metaforą, za magią munduru, wabią, szczególnie że stają się bardziej „przyjazną” agresją i bardziej „przyjazną” brawurą. Ludzie swoją wolność sprzedają innym, porzucają na ulicy, tracą, roztrwaniają lub – można rzec – zamieniają na drobne. Magia munduru pociąga ponad wszystko osoby, które ulegają fascynacji światem przestępczym, postrzegając przestępstwo jako najbardziej dynamiczne.

Poetyka munduru to, na przykład, trend pośród mężczyzn do strzyżenia głów na łyso. Dresiarska moda, znamionująca niby kategoryczność postawy, jest zapożyczona bez wątpienia z walorów munduru, szczególnie że bardzo silnie projektuje syndrom getta. Daje poczucie wyizolowanej wyjątkowości i, co chyba też ważne, nie trzeba tracić czasu na mycie włosów. Obcinanie włosów na łyso ma swą silną symbolikę w kontekście historycznym. Krótko strzyżono się na znak żałoby, protestu, walki, kary lub na znak pokory. Być może obowiązują teraz wszystkie te kategorie naraz, podobnie jak w mundurze. Wszyscy dorośli mężczyźni po zburzeniu Sybaris w 510 r. p.n.e. ogolili głowy na znak żałoby. Biblijny Samson z Księgi Sędziów, związany ślubem nazireatu, zabraniającym ścinania włosów, został ich pozbawiony podstępem, w wyniku czego utracił moc i stał się niedoskonały, pohańbiony, stał się profanum. Być może moda na łyse głowy to rodzaj inwersji – o czym tu w jakimś sensie była już mowa – poszukiwania sacrum poprzez odium profanum. Obok dresiarzy i niby to kontestujących fordanserów, ulubionym elementem munduru skrajnych nacjonalistów były dobrze ogolone głowy (czasem jeszcze brunatne koszule).

Mundur kryje treść odnoszącą się do niebezpieczeństwa, zatem jest to jak gdyby wirtualne obcowanie ze śmiercią. Można tedy uprzytomnić sobie, czym jest śmierć, włożywszy mundur. Synonim pola walki, w tym przypadku znaczy przecież tyle, co zabijać, lub być zabijanym. Poprzez mundur czuje się śmierć (śmierć czytana jest tu jako skrajność), stając się niejako jej najbardziej żywą częścią. Mundur pojawia się tu jako sacrum, a człowiek staje się abiotyczny – to znaczy martwy, chociaż żywy. Co jest oczywistym paradoksem, ale tylko z pozoru (w tym miejscu jest już krok do teozofii). Poprzez symbolikę munduru człowiek może oto doświadczać zarówno śmierci i życia w sensie, na przykład, chrystusowym. To jakby pojęcie „zbiorowego doświadczenia” u Kartezjusza – coś, co wydarzyło się wszystkim lub nie wydarzyło się nikomu. W ten sposób możemy czuć się w mundurze prawie jak bogowie, przynajmniej w znaczeniu zwierzchności nad losem lub życiem innych ludzi (a jeszcze częściej zależności naszego losu i życia od innych).

Brytyjski uczony Jacob Bronowski pisał, że niektórzy ludzie myślą o sobie jak o przedmiotach. Dlaczego zakładamy mundur? Sugerując się Bronowskim można byłoby powiedzieć, że dokonujemy cięcia rzeczywistości – jak w fenomenologii – wyodrębniając z niej tylko to, co jest nam potrzebne w obrębie komunikacji, bowiem świat dzielimy z grubsza na ludzi dumnych z tego, że są maszynami, i takich, których to przeraża. Mundur jako fetysz – niech to będzie główna teza tego tekstu – uprzedmiotawia człowieka.


Czy można manipulować światem?

Ludzie straszliwie mało wybierają. Jan Kurowicki w Wykładach estetyki z perspektywy filozofii kultury pisze, że człowiek nierzadko funkcjonuje w sferze zredukowanej i zawężonej. Model zredukowany to schemat, któremu tylko „błędne wnioskowanie”, mylenie przedstawienia z realnością, zapewnia pozór istnienia.

W tych okolicznościach mundur otwiera kontekst wymyślonej rzeczywistości i otwiera zasadę naśladowania, mimesis – jak by nazwał to twórca Etyki Nikomachejskiej. Naśladownictwo opiera się tu na podobieństwie zachowań, nieformalnych układach powstających wokół środowiska o odrębnych cechach, ale szczególnie na wsysaniu wszystkich elementów tego otoczenia, zarówno estetycznych jak i etycznych.

Jest to zapewne wystarczająco reprezentatywnym elementem kultury. Kurowicki bowiem tak pojmowaną kulturę postrzega jako ontologiczne „unieważnienie” w danym przedstawieniu obecności doświadczanych przez podmiot treści świata realnego. Rzeczywistość zostaje oto zhomogenizowana i ma swój znak i metaforę – wspiera ją wobec tego mit. Podobnie jak w samochodach – marki są mocne, gdy zostają obudowane elementami mitu. Nic więc dziwnego, że barokowe arkana rozmaitych logo, nazw firmowych i sygnatur korporacji upstrzyły krajobraz, towary i nasze ubrania. Fetyszyzm towarowy w reklamach jest wszechobecny. Słynne marki to tylko „fetysze konsumpcji”. Mundur jest jedną z jego odmian, kto wie, czy nie stanowi najważniejszą cechę fetyszu.

O mundur się dba i wiesza niemal jak relikwie. Nowoczesne mundury stają się tedy jeszcze bardziej bajeczne i futurologiczne. Projektowane mundury przyszłości będą szyte tylko z interaktywnych materiałów. Znajdą się w nich czujniki kontrolujące stan zdrowia. Sam mundur będzie mierzył ciśnienie krwi i monitorował pracę serca. Gdy żołnierz zostanie ranny, bardzo szybko uda się ustalić, gdzie i jak poważne odniósł obrażenia. Żołnierz nie będzie musiał dźwigać wielu kompletów ubrań maskujących. Mundur będzie niczym skóra kameleona, automatycznie dostosowująca się kolorem do otoczenia. Dzięki jego właściwościom, żołnierze staną się niewidzialni dla radarów. Już obecnie niektóre tkaniny, używane do szycia sojuszniczych mundurów, potrafią pochłonąć część promieniowania elektromagnetycznego, co utrudnia ich wykrycie w terenie. Jak donosiła prasa, wojskowe ośrodki badawcze w Stanach Zjednoczonych opracowały przed kilku laty prototyp takiego munduru. Technologie wojskowe znajdują jednak zastosowanie później w życiu codziennym – tak będzie i w tym przypadku. Za sto lat wszyscy będą chodzić w mundurach.

Przecież kochamy mundury. Dlaczego? Ponieważ chcemy, aby wszyscy wyglądali jednakowo, aby wszyscy byli tacy sami. Kiedy gości w naszym kraju rosyjski Chór Alexandrowa, koncertujący w galowych mundurach Armii Radzieckiej, bilety idą jak woda. Być może więc mundur posiada większą „moc”, niż nam się dotąd wydawało. Ważną jego konotacją – co warto na koniec odnotować – jest przecież mit wojny, a ta jest nieskończenie żywotna i budzi różnego rodzaju sentymenty. Wojny są wieczne; i nawet, gdy ich nie ma, to one są. Filozof Wacław Mejbaum poddał myśl na przykład, że „o wojnie mówi się tak, jakby była ona odrębnym bytem ubranym w mundur, niezależnym od człowieka”.

Mundur może być wreszcie symbolem zdobycia niewolników – mówiąc językiem antropologa Bronisława Malinowskiego – jak przystało na myślenie głęboko prelogiczne, prymitywne. Chodzi o koncesję na zdobywanie kobiet, bogactwa, przygód. To nic, że de facto samemu zostajemy niewolnikami. Przecież to także jakaś przygoda, a bogactwo to cecha wielce względna. Jest więc mundur fetyszem, w który opakowuje się marzenia, nie mogące się nigdy spełnić. Przeciwnie, najczęściej realizują się one opatrznie, w formie karykaturalnie.


I na zakończenie

W mundurze człowiek nie myśli logicznie. Wiem co piszę, ponieważ pod koniec PRL-u sam służyłem w wojsku i mogłem obserwować z bliska, czym jest człowiek po nałożeniu munduru.

Pamiętam powódź w miejscowości Kramsk na Wielkopolsce, gdzie moja jednostka miała nieść pomoc poszkodowanym. Pierwsze, co nam przyszło do głowy, bardzo zahukanym żołnierzom, było ratowanie podtopionych obejść, w których mieszkały ładne dziewczyny. Po zdobyciu odpowiednich informacji popłynęliśmy najpierw pontonem na peryferie osiedla, mijając po drodze mniej lub bardziej potrzebujących, gdzie mieszkał gospodarz z licznymi córkami. Jakież było nasze zdumienie, kiedy zamiast córek zaczął ładować nam na ponton prosiaki. Byliśmy gotowi zastrzelić tatę – tłumaczyliśmy, że pływamy pontonem osobowym, że przypłynie ponton towarowy. Ku naszej radości wsiadły na ponton córki, jak najbardziej ładne, ale wsiadła także ich wredna babcia. Żadnego pontonu towarowego rzecz jasna nie było.

Zachowywaliśmy się więc jak typowi żołnierze. Może nie jak średniowieczni miastoburcy, albo żołnierze porucznika Calley w wiosce My Lay, czy żołnierze w irackim więzieniu Abu Ghraib. Wojsko, jako pierwszy i konstytutywny nosiciel munduru, skupia przecież te same ułomności, które miały być wadą biblijnych ludzi. Adam i Ewa żyli przed Arystotelesem, Einsteinem, czy choćby Gödlem lub Tarskim, więc z logiką musieli być na bakier.

Pamiętam, że jeden z dowódców mojej kompanii zwykł mówić w chwilach szczerości: „Tam gdzie kończy się logika, tam zaczyna się wojsko!”. To miało być bardzo zabawne dictum, ale pewnie było też ważnym przekazem o istocie wojska, gdzie odbywa się „kanonizacja” munduru. Oto wojsko nie jest z porządku myślenia, ale z formy prymitywnego uogólnienia. Mundur, jako sygnatura wojska, ukazuje pewną ucieczkę od racjonalności w stronę fikcji.

Zwróćmy uwagę na zdanie: „żołnierz służy w wojsku”. Mundur zatem jest symbolem „służenia”. Tragizm ofiarowania się jest podstawą tworzenia mitu. A przecież służyć to znaczy usługiwać, sprzedawać się, oddawać się, być przeznaczonym – w takim razie nie być wolnym. Czasami „służyć” to być złożonym na ołtarzu. Mundur, ni mniej, ni więcej, oznacza przede wszystkim podporządkowanie i ujarzmienie indywidualności.

Za mundurem kryje się rozkosz płynąca ze zniewolenia – to rozkosz konformizmu, subordynacji i porządku – mores – obywatelskiego karnego posłuchu (no i jak nie kochać takiej rzeczywistości?) Ileż kobiet fascynuje się mundurowymi? Mówią: Lubię tylko żołnierzy, to prawdziwi mężczyźni. Mundur jest niejako synonimem męskości, z tych też względów niektórzy mężczyźni tęsknią za mundurem. Wydaje im się, że w mundurze nabiorą raptownie cech, których im brakuje.

Celowo pominąłem wątek seksualny. Szperając w Internecie ze zdumieniem skonstatowałem, że na hasło „mundury” otwierają się prawie wyłącznie witryny erotyczne. Pewnie fetysz munduru to w pierwszym rzędzie seksualna metafora. Kto chce zgłębić problem seksualności munduru, może przeglądać te strony, bo mnie od tego już głowa rozbolała.
Ku chwale Ojczyzny!



Mirosław Witkowski


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mirosław Witkowski: MUNDUR JAKO FETYSZ
Forum Arch Strona Główna -> O LITERATURZE i SZTUCE
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin