Arch

kultura

Forum Arch Strona Główna -> POLSKA SZKOŁA PROZY -> JANUSZ ANDERMAN
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
JANUSZ ANDERMAN
PostWysłany: Sob 8:30, 07 Mar 2009
Administrator
Administrator

 
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Gdańsk





JANUSZ ANDERMAN



ur. 7 kwietnia 1949 we Włoszczowie – pisarz, prozaik, tłumacz literatury czeskiej, reżyser, autor scenariuszy filmowych, sztuk teatralnych, słuchowisk radiowych, laureat wielu nagród.


Jest absolwentem filologii słowiańskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. W latach 1978-88 był współredaktorem niezależnego kwartalnika "Puls", pracował ponadto w redakcji "Studenta" w Krakowie, współpracował z Radiem Wolna Europa, następnie osiadł w Warszawie. W latach 1980-1981 wchodził w skład Komisji ds. Współpracy z "Solidarnością" Związku Literatów Polskich, w grudniu 1981 uczestniczył w powołaniu Prymasowskiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i Ich Rodzinom. 5 lipca 1982 sam został internowany i do 24 lipca tegoż roku przebywał w Białołęce.

Jako prozaik debiutował w 1970 roku na łamach prasy. Uznanie zyskały jego powieści środowiskowe: debiutancka "Zabawa w głuchy telefon" (1976), a także "Gra na zwłokę" (1979), zbiory opowiadań: "Brak tchu" (kilka wydań bezdebitowych 1983-1988, wydanie poszerzone 1990), "Kraj świata" (Paryż 1988), "Tymczasem" (1998). Jest także autorem scenariusza filmowego "Choroba więzienna" (1991).

Jego prozę tłumaczono na jedenaście języków, edycje książkowe ukazywały się m.in. w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Szwajcarii i Niemczech.

Jest laureatem wielu nagród literackich, mi.in. W. Muchy za najlepszy debiut powieściowy roku, radia w Kolonii, Fundacji Singlerów w Australii. Za "Grę na zwłokę" otrzymał nagrodę Fundacji im. Kościelskich w Genewie.

Ostatnio wydał powieść "Cały czas" (nominacja do Nike 2007) i zbiór opowiadań "Nowe fotografie" (2007), które są kontynuacją gorąco komentowanych i bestsellerowych "Fotografii" (2002). Jego dzieła charakteryzuje groteskowość i krytyka polskiej rzeczywistości. Jest ponadto felietonistą "Gazety Wyborczej". Należy do członków Polskiej Akademii Filmowej. Pracuje również wraz z Januszem Morgensternem nad filmem "Mniejsze zło" na podstawie własnej powieści "Cały czas".


Twórczość

Literatura:

* Zabawa w głuchy telefon (1976)
* Autostop (1978 pod pseudonimem Marcin Czech)
* Gra na zwłokę (1979)
* Brak tchu (1983)
* Kraj świata (1988)
* Tymczasem (1998)
* Fotografie (2002)
* Największy soń na świecie (2003)
* Cały czas (2006)
* Nowe fotografie (2007)
* To wszystko (2008)

Filmografia:

* Mniejsze zło, scenariusz (2008)
* Kraj świata, scenariusz (1993)
* Choroba więzienna, scenariusz (1992)
* Białe tango, scenariusz (1981)
* Śnić we śnie, scenariusz, dialogi (1979)

Teatr TV:

* Dzień przed zachodem, autor (2003)
* Oświadczenie, autor (2002)
* Dziwne popołudnie doktora Burkego, przekład (1982)
* Piknik, przekład (1977)

Teatr:

* Amerykańska papieżyca, reżyseria (2000)
* Gra na zwłokę, autor (2006)
* Labirynt, autor (1987)


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 8:30, 07 Mar 2009
Administrator
Administrator

 
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Gdańsk





Janusz Anderman

Fotografie



O autorze

Fragment


Wywołane z pamięci

Diabli wiedzą, czy fotografia była naprawdę takim fajnym wynalazkiem. Pojawiła się niby w dobrym momencie – kiedy ludzkość w swojej masie tak się wzajemnie splątała w najróżniejszych kombinacjach rodzinno-towarzysko-finansowych, że przestała wystarczać konwencjonalna pamięć: kto, z kim, jak i dlaczego. A że nie mamy w niczym opamiętania, także i fotografię doprowadziliśmy do paranoi. Fotografujemy wszystko, wszędzie i o każdej porze, w czym mistrzostwo, jak wiadomo, osiągnęli Japończycy.

Janusz Anderman podjął samotną walkę o przywrócenie pierwotnego sensu fotografii. Czyli najprostszej funkcji pamięci o czymś, co było i minęło. Ale właśnie: czy naprawdę minęło? Bo tak naprawdę fotografia ma nie tylko pokazać na obrazku, jak było. Ma również pomóc odtworzyć okoliczności sytuacji, w jakiej zdjęcie zostało zrobione. Dlaczego tam i właśnie tam? Kto stał za obiektywem, a kto przed? Co się stało, że pstryknęło? W jakim wówczas żyliśmy świecie?
Fotografie Andermana opowiadają właśnie o tym. Jeśli jednak ktoś pomyśli, że kupując Fotografie obejrzy sobie fotografie, mocno się zawiedzie. Anderman jest pisarzem i opisuje fotografie, miast je pokazywać.

To są fotografie nie tylko z dzieciństwa, młodości i dojrzałości chłopca z Kielc, który studiował w Krakowie, tam przystał do pewnego kontestującego pisma o nazwie „Student”, potem wyjechał do Warszawy, gdzie do dziś mieszka. Jest to też barwna, śmieszna i często groźna opowieść o PRL-u, tej historycznej już krainie absurdu, cenzury, kolejek i przyjaźni polsko-radzieckiej.

Chłopiec został po drodze pisarzem; kilka jego książek uchodziło i nadal uchodzi za jedno z lepszych świadectw ponurej łobuzerki zwanej realnym socjalizmem. Jego specyficzny styl na pograniczu naturalizmu i groteski (Anderman ma czułe jak grizzly ucho na wszelkie językowe potoczności rodzajowe) wywołuje raz skurcz grozy, raz atak śmiechu.
Myślę, że jest to najlepsza książka Andermana. Jeśli się mylę, rzućcie kamieniem; ale warto czytać tak czy owak.

Tadeusz Nyczek

Janusz Anderman (ur. 1949) kultowy pisarz swej generacji, uczestnik podziemnego życia literackiego u schyłku komunizmu. Schorzenia duszy spowodowane przez totalitaryzm pokazuje jako przypadłości trudne do wykorzenienia i, jak mało kto, umie odnaleźć ich ślady w dzisiejszym życiu Polaków.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 8:31, 07 Mar 2009
Administrator
Administrator

 
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Gdańsk





Pochówek Iredyńskiego



Był rok 1985, umarł Ireneusz Iredyński i jego pogrzeb wyglądał tak, jakby to on sam napisał do niego scenariusz. Już sama ekspozycja była mistrzowska. Iredyński życzył sobie, by go po śmierci spopielono. Dokonało się to w jedynym wówczas krematorium, w Poznaniu. Dwóch jego przyjaciół odebrało urnę, a ponieważ do odjazdu pociągu było sporo czasu, udali się w wiadomym kierunku, by zmarłemu oddać nale­żyty hołd. Po paru godzinach konieczna już była interwencja milicji w ich sprawie i cudem tylko uniknęli skutków zastosowania wobec nich przymusu bezpośred­niego, kiedy upierali się pijacko, że w tym tajemniczym naczyniu jest ich przyjaciel. W jakiś sposób udało się załatwić pochówek w katakumbach na Powązkach. Było to osiągnięcie niezwykłe, bo jest to miejsce o wielkim prestiżu i chowa się tam chyba już tylko dostojników kościelnych. Przy tym powszechnie było wiadomo, że Iredyński odsiadywał swego czasu wyrok, oskarżony o gwałt. Staliśmy w gromadzie pod murem z półokrągłymi katakumbami rozmieszczonymi na kilku piętrach, a ponieważ Irkowi przydzielono miejsce dość wysoko, pod tą katakumbą czekała rachityczna, zbita byle jak z żerdek drabina. Po długich wystąpieniach przed front wystąpił na lekko uginających się nogach jeden z przyjaciół, zwany Bombowcem; w kieszeniach kurtki, po bokach, zawsze na wszelki wypadek nosił po flaszce żytniej i stąd ten przydomek; zbliżył się do drabiny, ale ponieważ w rękach dzierżył ciężką urnę, musiał się wspiąć bez ich pomocy. Nie wiadomo, jak mu się to udało, ale kontredans na drabinie trwał w nieskończoność. Wreszcie Bombowiec dotarł do otworu przewidzianego na rozmiary trumny i wsunął w czeluść dłonie. Chwilę kołysał się w zadumie na ostatnim szczeblu, a potem uznał widocznie, że urna powinna być wstawiona w najdalszy kąt, więc najpierw wcisnął w otwór głowę, potem ramiona, potem kufiasty brzuch, po chwili widać było już tylko podeszwy butów. Nieobecność żałobnika przedłużała się coraz bardziej, zebrani na dole zaczęli się niecierpliwić, myśląc, że może kolega przysnął, aż nagle uświadomiliśmy sobie ze zgrozą, że on się tam, w górze, po prostu zaklinował. Świadczyły o tym rozpaczliwe i konwulsyjne podrygi nóg i jakieś zduszone mamrotanie, które początkowo braliśmy za modlitwę. Jak mu się udało wydostać, nie wiadomo. Gdy wreszcie, wijąc się jak piskorz, wysunął się z grobu i stopami wymacał pod sobą szczebel, i stanął na szczycie drabiny, utytłany w kurzu i wapnie, wyglądał jak człowiek, który naprawdę w ostatniej chwili umknął spod łopaty. Wtedy do dzieła przystąpił fachowiec, który otwór w górze powinien zamurować. W jednej ręce miał kielnię, w drugiej kubeł z zaprawą; dla niego wspinaczka bez trzymanki nie była żadnym problemem, bo widać było gołym okiem, że jest bliski osiągnięcia wyniku słynnego grabarza z Krakowa, który podczas pracy miał we krwi osiem promili. Po chwili był na ostatnim szczeblu i teraz właśnie brał zamach pełną kielnią. Ci w dole, którzy mieli okulary, byli wygrani, ale tylko na początku; fachowiec ani razu nie trafił kielnią we właściwe miejsce. Pierwsi rzucili się do panicznej ucieczki najmniej odporni psychicznie lirycy, za nimi czmychnęły tłumaczki. Ja chciałem zostać do końca, ale widząc, że stoję w betonie, który już zaczyna się wiązać, zrozumiałem, że jeśli nie oddalę się natychmiast, zostanę na Powązkach na zawsze.

Janusz Anderman, "Fotografie", Kraków 2002


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
JANUSZ ANDERMAN
Forum Arch Strona Główna -> POLSKA SZKOŁA PROZY
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin