Arch

kultura

Forum Arch Strona Główna -> NOWA PROZA POLSKA -> ELLA HAGAR
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
ELLA HAGAR
PostWysłany: Sob 9:35, 07 Mar 2009
Administrator
Administrator

 
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Gdańsk





ELLA HAGAR

o sobie




Mam na imię Elżbieta.
Warszawianka. Wychowałam się na warszawskiej Pradze.
Dobrze się czuję w miejskim klimacie. Chętnie wyjeżdżam za miasto, ale też bardzo chętnie wracam.

Absolwentka Szkoły Głównej Handlowej.
Teoretycznie i praktycznie – ekonomistka. Amatorsko – autorka opowiadań. Chronicznie – kobieta. Miłośnie – matka Romka i dziewczyna swojego faceta. Optymistycznie – długowieczny człowiek.

Lubię poezję i muzykę, także połączone razem. Kocham książki i zapach farby drukarskiej. Znajduje przyjemność o oglądaniu fotografii i grafiki. Nieustająco zaciekawiają mnie świat i ludzie.
Chyba się starzeję.

NA TAK: wolność, spontaniczność, kultura i sztuka, wschody i zachody, taniec, białe kwiaty, heineken, dłonie, faceci w bokserkach, świeczki, filiżanki, pomarańczowy, pomidory.

NA NIE: nietolerancja, rutyna, zakazy, nakazy, pozory, mury, bariery, rum i owoce morza.

ŻYCIOWO: wiara w ludzi, życzliwość, przyjaźń, miłość, krótkie zrywy, wielkie porywy, lojalność, na myśli wciąż głupoty i ogólnie w głowie mam przerąbane, i nie wiadomo co z tym zrobić. W dodatku w duszy melancholia.

Czasem piszę. Jeśli przeczytacie, co napisałam i spodoba się wam, to znaczy, że mi się akurat udało.

Na razie napisałam kilka tekstów.
Kiedy znów napiszę opowiadanie? Kiedy do mnie przyjdzie.


...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Sob 7:06, 21 Mar 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
ELLA HAGAR
PostWysłany: Sob 9:38, 07 Mar 2009
Administrator
Administrator

 
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Gdańsk





MELODRAMA

ELLA HAGAR




Co, do cholery, można powiedzieć? Chyba tylko przypomnieć całą historię. Przewinąć kasetę na początek, obejrzeć parę kadrów.

Wszystko odbyło się szybko. Wypełniła go całego, jak drink, który mu podała na imprezie w pracy. Drink smakował jabłkiem, pachniał cynamonem i uderzał do głowy. Wziął szklaneczkę, niedbale szurnął czarnym krzesłem biurowym, przysiadł się. Bezceremonialnie gapił się na apetyczne krągłości falujące nad dekoltem czerwonej sukienki, wcale niespeszony, że to zauważyła. Była lekko wstawiona. Uśmiechnęła się truskawkowymi ustami, trochę kpiąco.
- Uśmiecha się pani. Co to znaczy? Zapytał
- Prawdopodobnie jestem czymś rozbawiona.
Pociągnął łyk drinka.
- No cóż, w pewnym sensie to zrozumiałe. Powiedział uprzejmie.

Zanurzyła ręce we włosy, rozejrzała się po sali pełnej ludzi, patrząc mniej więcej na nikogo. Przeniosła wzrok na niego, nachyliła twarz. Blisko. Zobaczył na jej tęczówkach ciemne plamki. Z wyrazu twarzy odczytał, że nigdy w świecie nikogo nie pragnęła widzieć tak, jak jego.

Pod sufitem, w ciepłym, wilgotnym od oddechów powietrzu, kołysały się purpurowe lampiony, porozpinane na kruchej konstrukcji z patyczków. Na ścianie reklamowy plakat czarnymi literami prowokował: „podbijamy emocje”.

Pomyślał, że patrzył na dziewczynę w czerwonej sukience jedną chwilę za długo, i że emocje wzniosły się pod sam sufit. Kiedy zastanawiał się, co najtrudniej zapomnieć facetom, którym nie była obojętna, był pewien, że to ten niepokojący ruch ciemnych plamek na tęczówkach. Mieniły się na dźwięk i widok, przywodząc na myśl jakieś oceany smaków, kuszących, frapujących, pociągających, jak narkotyk.

Dziewczyna była początkującym fotografem, miała talent. Pomagała przy kampanii reklamowej jego firmy, której sukcesy oblewali wtedy na imprezie. Z zadowoleniem obserwował ją przy pracy. Świetnie sobie radziła z aparatem. Patrzyła na rzeczywistość okiem malarza i potrafiła jej słuchać. Odbierała świat tak, jakby jej nieustająco pozował. Szóstym zmysłem wyczuwała „decydujący moment”, po prostu widziała fotkę zanim nacisnęła spust migawki.

Przegadali prawie całą imprezę. Na pożegnanie zanurzył dłoń w jej włosy nad karkiem, dotarł aż do samej skóry, rozsunął palce, i zacisnął na jasnych pasmach.

Odchyliła głowę w tył, skuliła ramiona, zadrżała. Odeszła. A on czuł w dłoni refleks dotyku jej włosów, w oczach pozostał obraz gładkiej skóry i czerwonych ust. I kiedy po kilku dniach zaprosił ją do siebie, kiedy ją rozebrał, przekonał się, że taka właśnie była - przyjemna w dotyku i smakująca truskawkową szminką. Czekając na nią pierwszy raz, czuł zaledwie elektryzującą ciekawość, co zdarzy się dalej. Później czekanie skręcało go w trzewiach.

Łaził od ściany do ściany, człapał smętnymi nogami albo opierał tyłek o framugę drzwi, zaciskając usta na kolejnym, wymiętym niedopałku. Z korytarza wyłapywał odgłosy windy, czekał niecierpliwie, aż stukot wysokich obcasów zacznie powtarzać bicie jego serca.

Nie przywiązywała wagi do punktualności – i właśnie dlatego rzadko udawało jej się dotrzeć do niego w umówionym czasie. Nie lubił tego. Pieprzone czekanie! Zawsze zawiera w sobie męczącą niepewność. Bo raz czy dwa wcale nie przyszła.

Kiedy w końcu zamek drzwi wejściowych zgrzytał, rozpraszając tę cholerną ciszę, czuł w żołądku szarpnięcie struny. Coś dziwnie przyjemnego. Chwilę później w małym przedpokoju pojawiała się ona. Bardzo ładna, bardzo długonoga, bardzo uśmiechnięta. Trzymająca w ręku malutką torebkę z krokodylej skóry i wywijająca nią beztrosko. Zrzucała z nóg czarne szpilki i z gracją podnosząc ramiona, uwalniała od spinki spięte włosy. Potrząsała głową a jasne pasma rozsypywały się na ramionach.

Po drodze do pokoju mijała wielkie lustro, w którym, jak zwykle pojawiało się odbicie jej dużych oczu, truskawkowych ust i całe 167 centymetrów smukłej postaci.
Niekiedy przystawała w prostokącie drewnianej framugi, o którą się opierał, dotykała dłonią jego policzka, przeczesywała palcami krótką, czarną czuprynę.

Dotarłszy do pokoju, nie oglądając się na niego, padała na kanapę, przymykała powieki i uśmiechała się kącikami czerwonych ust. Jej drobna ręka wędrowała do sweterka, na którym błyskał rząd małych, perłowych guziczków. Powoli rozpinała obcisły sweterek, a kiedy z nim skończyła, wsuwała dłonie pod dzianinę i kokieteryjnie zakrywała nagie piersi. Zwykle nie nosiła stanika.
Szedł za nią, jak pies, siadał obok i z trudem powstrzymywał się, żeby nie wziąć jej natychmiast, gwałtownie, tak jak jej pożądał.
- Witaj. Mówił lekko zachrypniętym głosem.

Zwykle nie odpowiadała na powitanie, wychodząc chyba z założenia, że słowa są zbędne w chwili, kiedy oboje myślą o tym samym. Lubieżnie się przeciągała, zwilżała językiem czerwone usta.

Kładł rękę na jej udzie i patrzył, jak wolno sunie, dotyka, drażni, bawi się, wślizgując się pod krótką spódniczkę. Milczeli chwilę, w końcu on przerywał ciszę.
- Co ci jest? Drżysz. Pytał z przejęciem, żartobliwie marszcząc brwi.
- Nie wiem, co mi jest. Drżę. Mruczała zadowolona. Jej oczy łagodniały, kolor skóry robił się cieplejszy.

Cofał wilgotną dłoń, żeby mogli odetchnąć. Nie pomagała mu w tym. Unosiła się na łokciu i dłonią chwytała za szyję. Niecierpliwa. Wreszcie kładł się obok i przyciągał ją do siebie. Po chwili ocierania się o materiał, zsuwała mu dżinsy, a potem podciągała falbanę spódnicy i ściągała czerwone majtki.

Oddawała się - mokra, uległa. I mógłby dać się skopać za taką chwilę. Czuł, że jest dla niej wszystkim i chciał tym być. Tylko tym. Brał ją powoli, z rozmysłem, co chwila przestawał, żeby nacieszyć się jej widokiem. Wypływała z siebie do niego, wciskała w jego nagie ciało. Niepojęte, nieziemskie przyleganie! Dotyk! Miłosne gesty rąk wsparte płową poświatą latarni ulicznej zza okna. I nic oprócz tego. Może tylko te czerwone stringi porzucone na czarnym kocu. Kadr wzięty w posiadanie, utrwalony obraz nie do wymazania. Z jednoznacznym „tak było”, ale już bez pewności, że „tak już będzie zawsze”.

Bywało, że nie pamiętała o kanapie w pokoju. Powoli zamykała drzwi i stojąc chwilę bez ruchu, gapiła się na niego spod pogrubionych mascarą rzęs. Nie umiał znaleźć etykietki na to spojrzenie rozlewające w jego podbrzuszu lekkie ciepło. Zaraz po tym, porzucona torebka z krokodylej skóry głucho stukała o podłogę. Chwytała w garście jego t-shirt i pospiesznie ściągała mu z grzbietu. Opierał ją piersiami o ścianę przedpokoju, tuż obok starej grafiki z czarną damą, gładził zachłannie plecy, wciskał ręce pod obcisły sweterek. Ocierała się o niego wypiętą, okrągłą pupą. Wsuwał język do jej ucha, dłońmi rozstawiał uda i drżał, słysząc jak głośno wzdycha. Napinał się, wyginał kręgosłup w łuk, wreszcie z ulgą opadał na jej plecy. Tkwił tak, słuchając w upojeniu, jak tłucze się w niej malutkie serduszko, jakąś rozszalałą kanonadą perkusyjną.

Niekiedy nie pozwalał jej dojść do kanapy, zatrzymywał w pół drogi, sam rozpinał guziki sweterka i odsuwając się na odległość ramion gapił na pełne, okrągłe piersi, które za chwilę miał dotknąć. Cofała się z zalotnym uśmiechem na twarzy, ale po kilku krokach zatrzymywały ją drzwi starej, czarnej szafy gdańskiej, która - być może – wciąż pamiętała na sobie nagie plecy jego babci i przyspieszony oddech dziadka. Nie umiała ustać w miejscu, zarzucała mu ręce na szyję i nadstawiała półotwarte usta.

Czuł na twarzy wilgoć warg, wdychał zachłannie jej zapach. Całował ramiona, kulistość piersi, zagłębienie między nimi, sięgał ręką do podbrzusza. Osuwali się na podłogę, na miękki dywan koloru czerwonego wina. Wbijała palce w jego plecy z tą siłą, którą kobiety w takich chwilach miewają, a która niezmiennie go zdumiewała. Potem, po wszystkim, gdy przestawał ją tulić, zachłannie zapalał papierosa, a ona czasem podnosiła rękę na wysokość jego oczu. Mówiła cicho, radośnie zdziwiona:
- Widzisz?

Zaciągał się dymem, zmęczony i uspokojony, patrzył na wysmukłą dłoń, na drżenie palców, którego nie mogła opanować. I widział. Pozostawiał cholernie dobre wrażenie. Wciąż w niej drgał, choć już go tam nie było. Podobało mu się, jak reagowała na niego. Dociskała go tym do dechy. Naprawdę dałby się za to skopać.

[----]


.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Pon 10:06, 07 Lis 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
ELLA HAGAR
Forum Arch Strona Główna -> NOWA PROZA POLSKA
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin