Administrator |
Administrator |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2009 |
Posty: 321 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Skąd: Gdańsk |
|
|
 |
 |
 |
|
Andrzej Żuławski
Zaułek pokory
Numer Latarnika: 2000/25
Andrzej Żuławski to prawdziwa maszyna do pisania. Którąż jego książką jest Zaułek pokory? Tego chyba nikt nie zliczy. W każdym razie od chwili, gdy u progu lat dziewięćdziesiątych Żuławski zawiesił działalność jako reżyser filmowy, nie wypuszcza pióra z ręki. Tym samym stał się Andrzej Żuławski bodaj najbardziej płodnym polskim pisarzem ubiegłych lat. Zostawił w polu nawet Marię Nurowską, która w dziesiątej dekadzie ogłosiła jedenaście książek.
Zarazem jednak z nazwiskiem Żuławskiego wiąże się zgoła inny, niezbyt zresztą sympatyczny rekord: autor Litego boru jest chyba najbardziej lekceważonym twórcą spośród wszystkich pisarzy aktywnych w ostatnim dziesięcioleciu. Zmowa milczenia - to doprawdy mało powiedziane. Owszem, wczesne książki Żuławskiego, nafaszerowane środowiskowymi niedyskrecjami i zwykłymi ploteczkami ze światka filmowego, posiadały zdolność elektryzowania publiczności. Lecz potem, gdzieś tak od czwartej książki (był to bodaj Jonasz z roku 1993), nastała cisza, i to ciągnąca się nieprzerwanie aż do dziś. Pisarstwo Andrzeja Żuławskiego wydaje się doskonale obojętne dla krytyki i innych, nawet pomniejszych, opiniodawców; na próżno szukać tego nazwiska w indeksach, na próżno wertować prasę literacką w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów recepcji. Kamień w wodę… Intryguje mnie ta sytuacja. Spisek to czy raczej akt sprawiedliwości? Może rzeczywiście proza Żuławskiego jest aż tak kiepska, że tylko wzruszyć ramionami wypada? Miałby więc Andrzej Żuławski za swoje? Wątpię.
Lektura Zaułka pokory podsuwa mi inną myśl. Otóż, jak na moje oko, najnowsza książka Żuławskiego to całkiem przyzwoita porcja prozy, zgrabne połączenie eseistyki, z opowieścią wspomnieniową i prywatną dywagacją, gdzie najważniejszym, a i najciekawszym chyba wątkiem są rozważania pisarza krążące wokół postaci ojca, Mirosława Żuławskiego. Na tle podobnych produkcji Zaułek pokory wypada, według mnie, całkiem przyzwoicie. Zastanawiam się zatem głośno, skąd ta niezasłużona obojętność? Co prawda styl prozy Andrzeja Żuławskiego może budzić pewne pretensje, ale daleko temuż stylowi do pretensjonalnej maniery. Napuszona erudycyjność również drażni, lecz nie aż tak, żeby czytelnik reagował alergią.
W Zaułku pokory, zbiorze ośmiu luźno powiązanych ze sobą gawęd, Żuławski próbuje zmierzyć się z nie byle jakimi problemami, traktuje czytelnika najzupełniej serio. Chyba najmocniej pociąga go problematyka tożsamościowa, którą pisarz widzi w ujęciu całkowicie prywatnym (matka, ojciec, wielopokoleniowa rodzina Żuławskich zasłużona dla polskiej kultury), obywatelskim i narodowym oraz w dociekaniach najszerszych (Europa, tradycje judeo-chrześcijańskie, kultura Zachodu). Na każdej z tych płaszczyzn istnieje temat szczególnie trudny i bolesny, dylemat niemal nie do przezwyciężenia. I tak wątek prywatny zdominowany został nie tyle nawet przez obrachunki, co raczej próbę zrozumienia ojca, Mirosława Żuławskiego, człowieka za młodu lewicującego, ale w czasie wojny żołnierza AK, następnie zaś, przez wiele lat, osobę gorliwie oddaną peerelowi. Autora socrealistycznej prozy, komunistycznego dygnitarza w służbie dyplomatycznej, jednego z uczestników "hańby domowej".
Autor Zaułka pokory ma pełną świadomość własnego uwikłania w tamto "pohańbienie". Nie tylko dlatego, że idzie o ojca - krew z krwi i kość z kości. Również dlatego, że jako dygnitarskie dziecko chadzał Andrzej Żuławski do paryskich szkół i uczelni, przez długie lata konsumował (by nie rzec - pławił się) "lepszość", która przecież nie wynikała z "dobrego urodzenia" (toż to PRL!), lecz z wygodnego urządzenia się rodziny Żuławskich w komunistycznej rzeczywistości. Jak zatem traktuje tę sprawę po latach, już po śmierci ojca? Ano trzyma się pojęcia "rozdwojenie", kategorii, która wydaje się autorowi wielce użyteczna tak w owych dociekaniach krążących wokół postaci Mirosława Żuławskiego oraz osób z jego pokolenia, jak i w refleksjach dotyczących charakteru narodowego, istoty polskości, świadomości dzisiejszych Polaków.
"Rozdwojenie" ("podwójność") to rodzaj uniwersalnego klucza - sugeruje Żuławski. W tym ujęciu próbuje tedy opisać kilka kwestii najważniejszych dla tożsamości wykształconych Polaków i Europejczyków. Przez pryzmat "rozdwojenia" widziana jest religia (zwłaszcza katolicyzm) i obyczaj, tradycja szlachecka, napięcia między kulturą chrześcijańskiego Zachodu i bizantyjskiego Wschodu, europejskie i polskie doświadczenie antysemityzmu oraz to wszystko, co Żuławski określa mianem "skandalu historii". W dywagacje, o których tu mowa, wcinają się z kolei czysto prywatne wątki - autor opowiada przede wszystkim o swej drodze do filmu i literatury. Notabene Zaułek pokory to najlepszy dowód na to, że nawet najbardziej artystowska (ekscentryczna) twórczość - taka jak Żuławskiego właśnie - zawsze zakotwiczona jest w biograficznym konkrecie. Stąd też książkę tę z powodzeniem można czytać jako odautorski komentarz do filmów i wczesnych utworów literackich Żuławskiego (Oczami tygrysa, Lity bór, Był sad). Bardzo to wszystko interesujące, nietuzinkowe, a także "prawdziwe" w tym sensie, iż boleśnie angażujące podmiot wypowiadający się w Zaułku pokory. Cóż, raz jeszcze wypada ponowić pytanie: skąd ta obojętność względem pisarstwa Andrzeja Żuławskiego? Przecież wysokiej klasie - a już na pewno: przyzwoitemu poziomowi - tej prozy niepodobna zaprzeczyć. No właśnie… skąd?
Dariusz Nowacki
[link widoczny dla zalogowanych] |
|