Arch

kultura

Forum Arch Strona Główna -> O LITERATURZE i SZTUCE -> Marek Jastrząb: CORTAZAR: GRA ZE STEREOTYPAMI
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
Marek Jastrząb: CORTAZAR: GRA ZE STEREOTYPAMI
PostWysłany: Sob 9:07, 07 Mar 2009
Administrator
Administrator

 
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Gdańsk





CORTAZAR: GRA ZE STEREOTYPAMI


(...) jeden z tych pseudodialogów, w którym mówiącemu jest zupełnie obojętne, czy partner odpowiada, czy nie, byleby tylko był naprzeciw niego, byle coś było naprzeciw niego, cokolwiek, jakaś twarz, jakieś nogi wystające z lodu (..Julio Cortazar, GRA W KLASY, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1974 str 325).

Próżnością jest myśleć, że rozumiemy działanie czasu; grzebie on swoich zmarłych i chowa klucze. Jedynie w snach, w poezji, w zabawie - zapalić świecę i przenieść przez korytarz - z rzadka pochylamy się nad tym, czym byliśmy ongi, zanim staliśmy się tym, czym ewentualnie teraz jesteśmy ( GRA W KLASY - str 463 – Wydawnictwo Literackie 1974)


Cortazar nie pisze utworów nieważnych; zadaje trudne pytania: czy brak konwencji nie jest konwencją też? czy nasza tożsamość nie jest jedną z nich? czy falsyfikaty są wiarygodniejsze od prototypów?

Bohaterzy tej niecodziennej prozy, uganiając się za poszukiwaniem komentarzy do swojej wegetacji , są w naszym poharatanym świecie wiecznymi gimnazjalistami dojrzewania.

*

W jego utworach nie ma ludzi pozbawionych nawyku tłumaczenia się ze swojej egzystencji; każdy przed każdym, udając innego, walczy z pozostałymi o zachowanie swojej identyczności , więc zawiera się w nich nierozwiązywalny dylemat: zdzieranie oficjalnych grymasów, mięśniowych kompozycji oblicza, przyrośniętych na stałe do nieoficjalnej twarzy lub przymocowanych do niej na krótko.

Tak jest w Jego (moim zdaniem) najlepszej powieści, w GRZE W KLASY: np. Horacio, np. Traveler, np. Maga, np. Talita - krążąc wokół siebie, spotykają się w rzeczywistości innej niż ta, która jest ich udziałem.

Horacio, samotnik w sali pełnej widoków z niewidocznych okien, metafizycznych rzek i pustych miejsc, dezerter i emigrant z wyboru, znormalizowany poszukiwacz uzasadnień dla swoich intelektualnych rewolt, jeden z wielu cudzoziemców we własnym kraju, porusza się po Paryżu, jak po marzeniach o nowym Buenos Aires.

Znajduje drugą połowę poszukującego siebie, Luisę, Magę, wróżkę, miłość niedostępną, zakazaną, kobietę idącą w zamyśleniu przez bezmyślny świat, Magę, wizjonerkę światów ukazujących się jej pomiędzy tym, co dostrzegalne, a tym, co skąpane w rojeniach, kobietę z niebieskich obłoków, która nie tyle idzie przez świat, co w nim tańczy, jak welon utkany z powietrza.

*

Mierząc się z oceanem, łyżeczka wody wygląda zabawnie i mało fundamentalnie. Ocean, to Johny Carter, czyli artysta i dzieło, a zwłaszcza - biografia, jako jego następstwo, a łyżeczka, to Bruno V., narrator i krytyk w jednej osobie, dystyngowany asekurant, wytworny buntownik, z lekceważeniem i wyrozumiałą drwiną obserwujący, badający i estetycznie oceniający filozoficzne podrygi muzyka.

Bruno V., brodawka na mózgu twórcy, próbuje napisać biografię Johnyego Cartera, lecz bohaterem opowiadania (Julio Cotrazar - Opowiadania zebrane) "POŚCIG" jest nie Johny Carter, porywczy dramaturg dźwięku galopujący na pożyczonym saksie, łatacz wspomnień, afroskóry jazzman szamoczący się pomiędzy iluzjami, ale dotykalny, plastyczny, rzeczywisty czas jego mrzonek.

W próbach tych "biedne biedactwo", rachityk myśli, wyzwolony z przejrzystości zoil, jest z góry i od początku do końca skazany na polipy swoich niedpowiedzeń, niedorozumień i powierzchownych interpretacji.
Bruno V. ucieka przed prawdą Johny`ego, prawdą spoza jego zasięgu, prawdą niewygodną i burzącą mu estetyczną koncepcję gry, tworząc kolejną, ucieka w jedną z wielu oczywistych, megalomańskich, pseudobiograficznych dykteryjek o twórczości, a z opresji napisania o nim nieprawdy, ratuje go nagła i spodziewana śmierć saksofonisty.

*

Przenośnia zwana Południową Autostradą (Opowiadania Zebrane), to kierunek zdarzeń wytyczony donikąd, cel we mgle, miejsce dla unieruchomionych pasterzy chmur, spiętrzenie zbędnych przedmiotów do pokonywania martwej przestrzeni.

"Południowa Autostrada", to ruch zaczopowany inercją; stoi się w środku asfaltu i czeka na odpływ groteski, a o dachy, szyby i karoserie roztłukują się krople chwil przechodzące w dni.

*

Więzień i skazaniec na właściwe słowa, prozatorski wirtuoz i gladiator, magik trudniący się odśnieżaniem piasku na wodzie, Julio Cortazar, to literat hermetyczny dla jednych, a dla innych - kulturalny dywersant pomawiany o uprawianie językowych czarów, o stosowanie fabularnych egzorcyzmów i pokątne konszachty z diabłem.

Jego muzyczny, antypoprawny, oryginalny i mało książkowy styl, rozpoznawalny jest od razu. Sztuka nie jest dla niego kopią rzeczywistości. Ma pobudzać myśl jej odbiorcy, a nie zasklepiać się, nie ograniczać się do ilustrowania otaczającego świata. Ma go przetwarzać, a nie odtwarzać. Do odtwarzania wystarczy magnetofon, zdjęcie powierzchni. Do przetwarzania konieczna jest pamięć równoległa, rentgenowskie zdjęcie wirujących uczuć.

*

Mawia się o jego bohaterach: idealiści, naiwniacy, niepoprawni romantycy. Idealiści, ponieważ chcą zmieniać świat, nie znając jego celu i sensu. Romantycy, gdyż wchodzą w swoje życie grubo po trzecim dzwonku, a odchodzą z niego w połowie przedstawienia nie wiedząc, czy drzemali na komedii, czy brali udział w dramacie.

Prolog i epilog znajdują się w strefie ich domysłów, są kanwą ich przypuszczeń. Niepoprawni, ponieważ skazani są na popełnianie błędów, przeciw którym protestują, a wypowiadają sądy tak niepodważalne, jakby zjedli zęby na wyciąganiu wniosków z pointy spektaklu. Naiwniacy, bo gdyby istotnie z tą ich wieczną degradacją było tak jak twierdzą, świat już dawno wstąpiły do piekieł i nie byłoby komu i nad czym rozpaczać.

Zawsze i od nowa są zaskakiwani własną niewiedzą, stale i ciągle tak samo, zadają pytania o to, dokąd i dlaczego toczy się ich życie, a także, jakie będzie jego przesłanie. Zawsze znajdują się w trakcie realizacji nieznanego scenariusza tworzonego przez nieznanego reżysera i nieprzewidywalnych aktorów.

Choć wydaje się im, że pełnią w życiu ważną rolę, w rzeczywistości są tylko statystami, znakami czasu i jego symbolami, odgrywają w nim epizody i są do zastąpienia: jak zużyty detal.

*

Do czego prowadzi nadmierna opieka, widzimy w opowiadaniu Zdrowie chorych. Autor zastanawia się nad skutkami naszej reżyserii cudzego życia, nad granicami ingerencji w nie, nad strefą jego intymności, nad tym, do jakiego nieprzekraczalnego miejsca możemy je modyfikować, czy ślepa, zaborcza, a więc infantylna miłość, jest wytłumaczeniem retuszowania rzeczywistości.

Bohaterzy, rodzina, omotani siecią drażniących niepowodzeń, tworzą z siebie zwarty i szczelny mur chroniący najsłabszego z nich, Matkę, przed wiadomością o śmierci jej syna.

Matka rodu wywiera na nich ciągłą i perfidnie zamierzoną presję. To prawie poczciwa, rozgdakana o niczym, kura domowa, uczuciowa terrorystka, figura dająca się lubić, zajęta sobą, swoją samolubną, demonstracyjną rozpaczą, parzeniem ziółek na ciśnienie i aplikowaniem sobie maści na dodatkowe utrapienia, pochłonięta ceremoniałem urozmaicającym jej dyrygowanie poczynaniami rodziny, skrupulatnym baczeniem na nią i zwracaniem jej trwożliwej uwagi na swoje zadry w nosie.

Troska o utrzymanie prowizorycznego spokoju w domowym rumowisku, o zachowanie konwenansowego ładu we własnych sumieniach, zmusza ich do intryganckiego wysiłku, do wyzywania losu na udeptaną ziemię, do demonstrowania, udawania czułości, roztaczania opieki, drapieżnej wobec bliźnich, a zgodnej z ich intencjami, skłania ich do postępowania namaszczonego tradycyjnym obyczajem, obyczajem mówiącym o celach uświęconych przez środki.

Przyzwyczajeni są do lawirowania obok istotnych spraw, do unikania kłopotliwej prawdy; tańczą na linie z "litościwej komedii" , a ich empatyczna, spolegliwa, podekscytowana,uczuciowa gimnastyka, przychodzi im bez trudu, aczkolwiek przychodzi na niedługo, bo gdy zaprzęgają do swoich karawaniarskich spisków osoby postronne i ledwie symbolicznie związane z tragedią, a to dalekich ziomków skrobiących usypiające, podtykane Mamie listy z zaświatów od ukochanego syna, a to lakoniczne faramuszki nadchodzące z rzekomej Brazylii, a to narzeczoną nieboszczyka odprawiającą rytualne dyżury przy niedoszłej, zaaferowanej pozorami teściowej, nieubłagany czas sprawia im psikusa, okazuje się mianowicie, że tak misternie, cienkim nićmi szyte kombinacje, już dawno temu zostały odkryte przez średniozacną Mamę i już dawno mogli jej wyjawić to, o czym wiedziała, o grze w troskliwość mającą zaoszczędzić jej wzruszeń...

*

W ostatnim zdaniu opowiadania Wszyscy kochamy Glendę, stwierdza: nie można zostać zdjętym z krzyża i zachować życie.
Dlatego tytułowa postać, filmowa, niepotrzebnie żywa aktorka, musi umrzeć, bo jej celulojdowy, sztuczny, wyidealizowany portret, nie pasuje do przyjętych reguł fikcji; jest niezgodny z ideałem zaordynowanym jej przez poprawiaczy. Dlatego teatralne robinsonady masek, ich doświadczalne, kontrolowane przeobrażenia w nowe, są treścią opowiadania Instrukcje dla Johna Howella".

Pisarz sprowadza całą rzecz do absurdu: mówi, że uwolnienie się z podjętej gry w udawanie, w zabawę w człowieka bezapelacyjnie przyzwoitego i nieskazitelnie porządnego, jakieś niemrawe jej prolongaty lub scedowania na innych, są to frajerskie mrzonki, że decydując się na wybraną, mimiczną portierę, trzeba być jej świadomym i praktykującym niewolnikiem, bo od szaroburej egzystencji nie ma ułaskawienia, bo jest ona obowiązkiem przypisanym do komfortu naszej obecności, bo jest ona zbiorem szmat, garderobą tików, szatnią poglądów, nieprzerwaną, stale ważną i ciągle aktualną wejściówką do przebieralni póz i udawalni własnego ja, do gabinetu o tysiącu sprzecznych obiektywach.

Marek Jastrząb


Inne teksty Marka Jastrzębia na:

http://www.plezantropia.fora.pl/b-okiem-jastrzebia-b,92/




Inne teksty Marka Jastrzębia znajdziesz na

http://www.plezantropia.fora.pl/b-okiem-jastrzebia-b,92/


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Administrator dnia Nie 22:14, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Marek Jastrząb: CORTAZAR: GRA ZE STEREOTYPAMI
Forum Arch Strona Główna -> O LITERATURZE i SZTUCE
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin